W dniach 30.04-01.05 2015 odbył się Jedenasty Maraton Pieszy po Górach Świętokrzyskich - Twardziel Świętokrzyski 2015. Impreza odbyła się z okazji 11 rocznicy wstąpienia Polski w struktury Unii Europejskiej. Trasa maratonu przebiegała czerwonym szlakiem im. Edmunda Massalskiego z Gołoszyc do Strawczynka. Długość trasy wynosiła 102 km a uczestnicy musieli pokonać ją w 22 godziny.

Głównymi organizatorami byli Wyższa Szkoła Ekonomii, Prawa i Nauk Medycznych w Kielcach, KTP "Przygoda" oraz UG Strawczyn z Samorządowym Centrum Kultury i Sportu.

Jak w latach poprzednich, obok imprezy głównej, odbyła się "Unijna 50-tka" oraz "Spacer z przewodnikiem" na dystansie 18 km.

Ze statystyk podanych przez organizatorów dowiadujemy się, że:

  • na starcie Twardziela stanęło 146 uczestników, z których 116 dotarło do mety w limicie czasu. W tej doborowej stawce znalazło się 19 kobiet. Pierwszy na mecie, po 11 godzinach i 30 minutach, zjawił się Paweł Zima z Krosna. Pierwszą kobietą była Mariola Jamróz z Kielc, która ukończyła maraton w czasie 15h i 20min. Najstarszy twardziel - Jan Brzoza z Kielc - miał "zaledwie" 69 lat...
  • w unijnej 50-tce wzięły udział 53 osoby, 52 ukończyły.
  • na dystansie 18 km spacerowało 80 osób.

 

Wśród Twardzieli byłem i ja, co mnie bardzo cieszy, bo zaprzecza stereotypowi mówiącemu, że facet w średnim wieku i z pokaźnym brzuchem już niewiele może... :-).

Tym razem nie będę się tak rozpisywał jak w zeszłym roku, ale postaram się przekazać co nieco w krótkich, żołnierskich słowach.

Śmiały zamiar poprawienia czasu z zeszłego roku o 1 godzinę spalił na panewce jeszcze przed startem, ponieważ nie udało mi się spełnić podstawowego, zeszłorocznego, potwardzielowego postanowienia - schudnąć! Co gorsza jeszcze przytyłem. Ale czas poprawiłem o 8 minut! Na mecie zameldowałem się po 21h i 47min.

Postanowienie na przyszły rok pozostaje to samo - schudnąć 10-15 kg...

Jednak zeszłoroczne doświadczenie przyniosło też dobre rezultaty. Po pierwsze mniej odpoczywałem, dzięki czemu byłem mniej zmęczony... Dzięki krótszym odpoczynkom mogłem wolniej iść. Po drugie zmieniłem podejście do kwestii butów, skarpet i pielęgnacji stóp. Dzięki lżejszym, oddychającym butom, cieńszym skarpetkom oraz smarowidłu, pęcherze zagościły na moich stopach dopiero na jakimś 70 kilometrze, a nie jak w zeszłym roku, na 30-tym...

Sam marsz miał przebieg bardzo podobny do zeszłorocznego. Bardzo dobry start, tempo pierwszych 5 kilometrów, to jakieś 7km/h. Potem przyszło zmęczenie, dały znać o sobie zbędne kilogramy i jakoś mnie zaczęli wyprzedzać... No i tak już do samej mety szedłem na końcu stawki. Szło za mną jeszcze kilka osób, ale to chyba Ci z 50-ki... :-)

Teraz trochę pomarudzę. Było kilka zgrzytów, do których przyczynili się organizatorzy i pogoda.

Pierwszy zgrzyt, to brak statuetek Twardziela. Podobno wielokrotni zdobywcy "skarżyli" się, że nie mają już gdzie ich stawiać... A kto im każe odbierać te statuetki? No i co to za argument? Tym bardziej, że w następnym zdaniu jeden z organizatorów powiedział, że ponad 60% uczestników idzie pierwszy raz - pewnie też mają nadmiar twardzieli... Ja na statuetkę miałem w domu naszykowane, honorowe miejsce, a przywiozłem ... kapsel. Kapsel nie ma na sobie nawet daty, chyba żeby można go było wręczać w następnych latach - będzie taniej. I pewnie o tę taniość chodziło...

Drugi zgrzyt, to brak kubków na przepaku w Ameliówce (dla tych z poza czołówki). Niby nic, ale kto nie przejdzie pierwszej 50-ki, nie wie jak potrzebny jest ten kubek gorącej, słodkiej herbaty lub kawy. Jaki problem kupić więcej kubków?

Ostatni, to zakończenie imprezy. Na mecie podbito mi kartę startową, następnie w przedsionku toalety wręczono dyplom, super kapsel oraz talon na żurek. Dla mnie talonów starczyło, dla następnych już nie. Co z tego, jak w drodze do "jadłodajni" dowiedziałem się, że żurku już nie ma, a właścicielka zamknęła przybytek, bo miała umowę do 17-tej... Tak więc zmęczony, obolały, głodny, zmoknięty, ale wyposażony w super kapsel, wsiadłem do autokaru...

Dość marudzenia. Minusy nie powinny przysłonić plusów, których było znacznie więcej. Ogólnie impreza udana, warta poświęceń i bólu jakich wymaga walka z każdym kilometrem i samym sobą. Na mecie satysfakcja gwarantowana!

 

Kilka kiepskich zdjęć.

xi unijny twardziel swietokrzyski 2015

xi unijny twardziel swietokrzyski 2015

xi unijny twardziel swietokrzyski 2015

xi unijny twardziel swietokrzyski 2015

xi unijny twardziel swietokrzyski 2015

xi unijny twardziel swietokrzyski 2015

xi unijny twardziel swietokrzyski 2015

xi unijny twardziel swietokrzyski 2015

xi unijny twardziel swietokrzyski 2015

xi unijny twardziel swietokrzyski 2015

xi unijny twardziel swietokrzyski 2015

xi unijny twardziel swietokrzyski 2015

xi unijny twardziel swietokrzyski 2015

xi unijny twardziel swietokrzyski 2015

xi unijny twardziel swietokrzyski 2015

xi unijny twardziel swietokrzyski 2015

 

Monika
Kapsel!!! Po prostu kapitalnie to podsumowałeś! Określenie rewelacyjne :)
-1
Ania
Blaski i cienie życia twardziela!
Świetna relacja.

1
Wiatek
Dzięki za wspólną nocną wędrówkę. Też przyjechałem po pamiątkową statuetkę, a wyjechałem z kapslem :(
-1
mojeSwietokrzyskie.pl
Ja również dziękuję za towarzystwo. Szkoda tylko, że za dnia nie zdołałem dotrzymać Ci kroku :-)
Pod mój kapsel znalazłem świetną podstawkę, wiem że Ty też masz z czego wybierać :-)
Pozdrawiam

-1

1500 Pozostało znaków