EDK nie jest imprezą turystyczną! Jeśli ktoś chce się po prostu przejść, powinien wybrać inną imprezę, może organizowaną przez któryś z pttk-ów. EDK jest nabożeństwem w drodze, i tylko tak powinno się ją traktować.
W nocy z 27 na 28 marca, odbyła się pierwsza edycja kieleckiej Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, która wraz z opatowską i ostrowiecką, "reprezentowały" Ziemię Świętokrzyską.
Jedynym słusznym celem wędrówki mógł być Klasztor Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej na Św. Krzyżu i znajdujące się w nim Relikwie Drzewa Krzyża Świętego.
Trasa kielecka rozpoczęła się mszą świętą w kościele parafialnym p.w. św. Antoniego z Padwy, po której grupa ponad stu osób ("na oko") wyruszyła na trasę. Droga krzyżowa przebiegała głównie (nie licząc początku) czerwonym szlakiem turystycznym im. Edmunda Massalskiego. Pokutnicy mieli do pokonania Pasmo Masłowskie i Łysogórskie Gór Świętokrzyskich. Mimo niewielkiego dystansu, trasa była bardzo wymagająca. Opady deszczu zamieniły zbocza w niebezpieczne ślizgawki, a odcinki płaskie próbowały ściągnąć nam buty z nóg, które zapadały się w głębokim błocie. Wiele osób zaliczyło upadki, w tym ja, zjeżdżając z gliniastego zbocza w kierunku przełomu Lubrzanki.
Długość trasy wyniosła około 37 km, co dla większości przeciętnych ludzi jest dużym wysiłkiem, zwłaszcza w takich warunkach. Taka jest z resztą idea EDK - ma boleć. Zasada milczenia i marszu samotnie lub w małych grupach, pomaga w skupieniu się na istocie EDK, czyli modlitwie i rozważaniu Męki Pańskiej.
Już po zakończeniu wędrówki, w klasztorze czekała na nas pyszna, gorąca, owocowa herbata.
Jeszcze w Kielcach.
Na Domaniówce.
Kościół w Masłowie Pierwszym.
Most na Lubrzance.
W drodze na Radostową.
Mgła na Łysicy. Podobnie widoczność była w świetle czołówki.
Kaplica Oleśnickich z Relikwiami Krzyża Świętego.
Piękna idea i godna szacunku. Wysiłek, moim zdaniem, ogromy zwłaszcza w warunkach nocnego marszu. Ale przeżycie niepowtarzalne i niezapomniane.
Trasa była naprawdę trudna, ale to wynikało raczej z ostatnich opadów niż nocy czy dystansu.
Co do przeżyć, to miałem dużo czasu na przemyślenia itp, zwłaszcza że większość trasy przeszedłem samotnie. Trochę strasznie, ale... :-)
Regulamin
Moje komentarze